Spinache – Realia (Tekst)

Miejmy to za sobą
Pożegnania lubię, jak pobudkę poklubową
tytoniowo-kacową, choć fajek nie smolę
Starczył paw po paczce Popków w podstawowej
Koleś
Skąd te zmarszczki na czole?
Ja pierdolę, jaką wartość ma ten stos na stole?
O co cały dym z cannabinolem?
Może boleć, było uczyć się matole!
Skup się, skąd się wziąłeś na wiadukcie
Chwilę temu liposukcje, zgrabne dupcie
Łanie w futrze, wszyscy dobrze mi róbcie
Kupcie, kupcie, pierdolenie o produkcie
Głupcze, już po uczcie
Dobre czasy wróćcie
Koniec sztuczek, nie da się już podtrzymywać sztucznie
Dobre loty, dobre noty, był naprawdę dobrym uczniem
Miejmy to za sobą, Lej samogon, chłopcom się odkleja jak się srogo zrobią
Więcej mogą, W głowie pogo,
Ufasz nogom? To się podnieś i mnie szybko dogoń
Uuuuu mamy awarię
Naściemniałeś Pannie, że dziś będzie kulturalnie
Twarz wyprasowana będzie nienagannie
Można spać w opakowaniu w wannie
Dziś bezkarnie, będzie ryczeć coś o hańbie
Rano bida, w kącie coś potulnie skamle
Wielki Szu, gambler, w kartotece handel
Miał złą kartę, tak się skończył jego kartel
Co jest żartem a co faktem
Kto się skapnie kiedy prawdy zabraknie?
Czy te plusy są dodatnie?
Chyba szlag mnie, Panie, kiedyś było łatwiej.

Snap back to reality
Mam przed oczami jak Ci młodzi zaczynali i
Do prostych loopów swoje bary wypluwali i
Nie ogarniali że w tej skali to wypali im
Zaczęli dla Ziomali. Mówią, to kwestia wiary
Uważaj na życzenia bo się spełnią stary
Raz fanfary, czar do pary, kuluary, czyste zło, zawód brudny jak Harry
Krishna, krishna, najpierw głaszczą, potem z liścia
Jak komary, ile dasz im wyssać?
Rzeźnia istna, świeża blizna, chude lata, ile można kłapać tak o suchych pyskach,
po co kit wciskasz? Znam realia
Szał, talentów wylęgarnia, ja pacjentów nie ogarniam
Dzisiaj przepycha się dzieciarnia, wchodzę i swoje zgarniam